ZiggyM ZiggyM
1308
BLOG

Państwo nic nam nie daje, tylko nam zabiera

ZiggyM ZiggyM Polityka Obserwuj notkę 34

Jedną ze sztandarowych obietnic wyborczych PiS w zeszłorocznych wyborach było 500 zł na każde dziecko (później przeformułowane na "500 zł na drugie i kolejne, a w najuboższych rodzinach już na pierwsze, dziecko"). Jest prawdopodobne, że ta obietnica nowego rozdawnictwa publicznego przyczyniła się do zwycięstwa w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych.

Niestety stwierdzić trzeba, że w Polsce kolejne wybory wygrywają partie, które najwięcej obiecają ludziom "rozdać".

Jest to bardzo groźne - dla portfeli zwykłych Polaków i dla państwa polskiego. Dlatego postanowiłem napisać tą notkę - trzeba wreszcie obalić mit, że państwo nam coś daje. Drodzy Czytelnicy, jeżeli macie lub zamierzacie mieć dzieci, jeżeli uważacie, że państwo Wam da 500 zł miesięczne na dziecko, to ta notka jest adresowana właśnie do Was!

Przejdę prosto do sedna sprawy:

Państwo Wam nic nie da. Nie da Wam żadnych 500 zł czy nawet złotówki.

Państwo nikomu z nas podatników nic nie daje.

Dlaczego?

Dlatego, że nie jest w stanie tego uczynić, choćby nawet chciało. Żadne państwo świata nie dysponuje bowiem żadnymi źródłami dochodu innymi, niż te zabrane podatnikom pod przymusem.

Państwo nie ma żadnych własnych pieniędzy, żadnych własnych źródeł dochodu. Żyje i funkcjonuje w 100% z tego, co nam (podatnikom) zabierze.

Nota bene, to właśnie dlatego politycy są tacy rozrzutni: bo wydają cudze pieniądze, a nie swoje. Gdyby mieli wydawać swoje własne pieniądze, nie byliby nawet w 1/4 tak rozrzutni.

Jeżeli politycy obiecują, że Wam coś dadzą (np. 500 zł miesięczne na dziecko), to bezczelnie kłamią, że się tak brutalnie, ale prawdziwie wyrażę. W rzeczywistości najpierw Wam zabiorą co najmniej tyle samo (w formie podatków i/lub innych danin publicznych), a potem Wam co najwyżej oddadzą część tego, co Wam zabrali. To tak, jakby ktoś Wam ukradł 100 zł, potem oddał 50 zł i twierdził, że Wam coś daje.

Doskonale to wyjaśnił pan Konrad Daniel tu.

Każda bez wyjątku złotówka wydawana przez państwo musi najpierw zostać skonfiskowana obywatelom pod postacią takich czy innych podatków/danin publicznych, np.:

- PITu;

- CITu;

- VATu;

- składek ZUSowskich/NFZowskich/rentowych;

- podatków lokalnych (np. od nieruchomości);

- akcyzy;

- podatku od spadków i darowizn;

- inflacji (tak, to też jest podatek - państwo dodrukowując pieniądze zmniejsza wartość wszystkich pieniędzy w Waszym portfelu i na Waszym koncie);

- długu publicznego itp.

W takim czy innym wypadku na końcu zawsze cały koszt zapłacą podatnicy, czyli my wszyscy - a więc również i Wy, drodzy Rodzice oraz osoby chcące zostać rodzicami. Wy. W wyższych podatkach - bezpośrednich lub pośrednich, widocznych lub ukrytych.

Nie inaczej będzie z owymi 500 zł na dziecko. Premier Beata Szydło przyznała nawet otwarcie w expose, że w celu sfinansowania tej obietnicy zostaną nałożone nowe podatki - teoretycznie na banki, inne instytucje finansowe i sklepy wielkopowierzchniowe, w praktyce na ich klientów, czyli na konsumentów.

Czyli nas wszystkich.

Bowiem wszyscy kupujemy w sklepach wielkopowierzchniowych (podatek ten odbije się też rykoszetem na małych sklepach) oraz (poza panem prezesem) posiadamy konta w banku.

Wszyscy zapłacimy za te "500 zł na każde dziecko". Wy również. Zapłacimy:

  • wyższymi opłatami za prowadzenie konta, za wydanie i utrzymanie kart bankowych/kredytowych, za przelewy i inne operacje bankowe;
  • za ubezpieczenia (zwłaszcza obowiązkowe polisy OC samochodu - tu miesięczne składki wzrosną znacznie, skutkiem czego posiadanie samochodu będzie jeszcze droższe);
  • za wszystko, co kupujemy w sklepach.

Bowiem firmy nie płacą żadnych podatków - one je wliczają w koszt swojej działalności i albo przerzucają na swoich klientów (nie inaczej będzie w tym wypadku), albo unikają ich płacenia metodą "optymalizacji podatkowej".

Banki, firmy ubezpieczeniowe i sieci sklepów wielkopowierzchniowych JUŻ zapowiedziały podwyżki opłat/cen produktów.

Ponadto, aby sprostać tym nowym kosztom, banki już szykują zwolnienia tysięcy pracownikówBank BPH już ogłosił, że w 2016 roku zwolni nawet 1 706 pracowników!

Ponadto rząd PIS planuje nowe podatki dla małych przedsiębiorstw.

Ale nawet te nowe podatki nie wystarczą na sfinansowanie obietnicy "500 zł na dziecko", więc - jak przyznała w expose premier Beata Szydło - deficyt budżetowy wzrośnie do rekordowej sumy 55 mld zł, nigdy nie spotykanej w dotychczasowej historii Polski.

A znając hurraoptymizm fiskusa w prognozowaniu przychodów z podatków, możemy być pewni, że deficyt wzrośnie jeszcze bardziej. Pamiętajmy, że gdy koalicja PO-PIS podnosiła główną stawkę VAT do 23%, prognozowała wzrost wpływów do budżetu o ponad 10 mld zł rocznie. W rzeczywistości wpływy do budżetu z tego tytułu ZMALAŁY o 2 mld zł rocznie.

Zadłużenie państwa (sięgające już dziś 1 biliona 424 mld zł) wzrośnie jeszcze bardziej, a my wszyscy - w tym Wy oraz Wasze dzieci - będziemy musieli całe to zadłużenie spłacić, wraz z odsetkami, które w 2015 r. wyniosły ponad 56 mld zł.

Tak, drodzy Państwo, Wy i Wasze dzieci za to wszystko zapłacicie. Ja również.

Bowiem, jak napisałem na początku, KAŻDA złotówka, którą państwo wydaje, musi zostać najpierw zabrana podatnikom.

Dobrze to ujęli eksperci w filmie Martina Durkina "Britain's Trillion Pound Horror Story". Jak to trafnie ujął jeden z nich, Lord Norman Lamont (minister finansów Wielkiej Brytanii w latach 1990-1993), "wybory można trafnie określić jako przekupywanie wyborców ich własnymi pieniędzmi."

I to właśnie zrobił PiS jesienią zeszłego roku. Przekupił Was, drodzy Państwo, Waszymi własnymi pieniędzmi.

Żaden rząd - czy to pisowski, czy platformerski, czy jakikolwiek inny - Wam nic nigdy nie da, może Wam co najwyżej zabrać i oddać część tego, co Wam już zabrał. Ale nie może Wam nigdy nic za darmo "dać", bo nie ma żadnych własnych pieniędzy.

Mieć możecie tylko to, co sami zarobicie (minus to, co skonfiskuje Wam rząd).

Jak więc poprawić fatalną sytuację demograficzną Polski?

Żadnych czarodziejskich recept nie ma. Częściowo wymagać to będzie zmiany mentalności polskich pracodawców, z których wielu zwalnia (lub przenosi na podrzędne stanowiska) kobiety wracające po urlopie macierzyńskim (przez co wiele Polek boi się w ogóle ciąży, ponieważ boją się utraty pracy).

A jeśli chcemy, żeby polskie rodziny miały więcej pieniędzy, żeby Polacy i Polki mogli "pozwolić sobie" na posiadanie potomstwa, to jest tylko jeden sposób, żeby im to umożliwić: państwo musi przestać im (i nam wszystkim) zabierać tyle pieniędzy, co obecnie. Innymi słowy, obciążenia podatkowe muszą zostać znacznie zmniejszone - a wraz z nimi, wydatki państwowe.

Pamiętajmy, że nawet osoba zarabiająca płacę minimalną (czyli 1750 zł brutto miesięcznie) zarabia "na rękę" niecałe 1200 zł, co oznacza, że państwo zabiera jej (w formie podatków i składek) ponad 500 zł miesięcznie - zanim ta osoba dostanie nawet swoją wypłatę! A to dopiero początek podatków, bo jest jeszcze VAT, akcyza, podatki lokalne...

Mnie państwo zabiera 1/3 mojej pensji zanim ją jeszcze zobaczę na moim koncie bankowym, a to dopiero początek podatków.

Krótko mówiąc, jeśli chcemy, by Polaków i Polki było "stać" na dzieci, to jest tylko jeden sposób, żeby im to umożliwić: państwo musi przestać im (i nam wszystkim) zabierać tyle pieniędzy, co obecnie. Czyli znacznie obniżyć podatki. Innego sposobu nie ma i nigdy nie będzie.

Nie ukrywam przed Państwem, że będzie to jednocześnie oznaczało wielkie cięcia wydatków państwowych, a zatem koniec rozdawnictwa pieniędzy podatników. Konkretnie będzie to oznaczało koniec subwencji dla jakichkolwiek nierentownych przedsiębiorstw państwowych (w tym kopalni węgla) i ich prywatyzację, podniesienie wieku emerytalnego, likwidacja wszystkich przywilejów emerytalnych i lewych rent, głębokie cięcia w administracji i zwolnienie ok. 200-300 tys. urzędników, łączenie województw (a więc mniej urzędów wojewódzkich), zamrożenie płac w budżetówce i inne bolesne, niepopularne, ale konieczne reformy.

Te reformy będą konieczne, aby mogła nastąpić znacząca obniżka podatków.

Szanowni Państwo, są tylko dwie możliwości: albo my będziemy wydawać nasze pieniądze, albo będą to za nas (gorzej) robić politycy. Albo zostaną znacznie obniżone wydatki państwowe i podatki, albo będą rosnąć (i wtedy my będziemy mieli coraz mniej pieniędzy). Innej opcji nie ma, nigdy nie było i nigdy nie będzie.

Bardzo proszę o rozpowszechnianie tej notki wszędzie, gdzie Państwo możecie.

ZiggyM
O mnie ZiggyM

Nie toleruję na blogu żadnych komentarzy chamskich, obraźliwych, ani zawierających argumenty ad personam.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka